sobota, 11 maja 2013

DOBRY PIESEK

WILFRED

Wilfred - pocieszna psina sąsiadki głównego bohatera - Ryan'a. Po nieudanej próbie samobójczej mężczyzna zaczyna widzieć zwierzaka nieco inaczej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Wilfred staje się dla niego człowiekiem w przebraniu psa. Twórców z pewnością należy pochwalić za oryginalność.
Oprócz oryginalnej fabuły mamy jeszcze jedną niespodziankę. Jest nią Elijah Wood w roli głównej. W przypływie "przystojniaków" w serialach, gdzieś tam nagle pojawia się niepozorny Wood. Miejmy nadzieję, że dzięki temu serialowi uda mu się w końcu zerwać z wizerunkiem Froda.



Ten serial jest tak nietypowy, że albo się go pokocha albo znienawidzi.........
(SERIAL ZDECYDOWANIE + 18)


ale Wilfred i tak się tym nie przejmie :)



 

GRA O PILOTA

GRA O TRON

Coś na co czekali wszyscy serialowi maniacy! Przy tym serialu NIE DA SIĘ NUDZIĆ! Każdy odcinek przynosi nowe emocje i nowe oczekiwania - gdy już myślisz, że wielotysięczna armia zdobędzie w końcu ten tron, pojawia się dziewczyna ze smokami. Różne religie, różne poglądy, różne autorytety, różne plany i marzenia. Wszystko niby tak różne - a całość bardzo spójna. Jeden z lepszych - jeżeli (i tu moje bardzo osobiste zdanie) nie najlepszy serial ostatnich lat. Nie dajcie sobie wyrwać pilota z ręki, gdy w niedzielę na HBO będzie emitowany nowy odcinek. 


ZOBACZCIE, CZEGO MOŻECIE SIĘ SPODZIEWAĆ W 
GRZE O TRON:

 

PŁACZLIWI CHIRURDZY

CHIRURDZY

Jeżeli masz zły dzień i chcesz popłakać to z pewnością powinieneś obejrzeć kolejny odcinek "Chirurgów". Wszystkie najgorsze i najsmutniejsze sytuacje, które mogą Ci się przytrafić zawarte są w tym serialu. Począwszy od zdrady aż po katastrofę lotniczą. Czekam na odcinek, w którym wszyscy będą szczęśliwi. Jednak czy to nie zabrałoby całego uroku temu serialowi? 
Pierwsze dwa sezony urzekają, lecz później akcja jest nieco naciągnięta i przerysowana. Ja w każdym razie mam dziś gorszy dzień i nie zawaham się użyć "Chirurgów", by było jeszcze gorzej. 



Tutaj dla Was "Chirurdzy" w wersji "light" :)



piątek, 10 maja 2013

MUZYKA FILMOWA - gratka dla kinomaniaków, ale nie tylko.

Czy wyobrażasz sobie, Drogi Czytelniku, film bez podkładu muzycznego? To już nie byłoby to samo, prawda? Dla mnie soundtrack jest czymś w rodzaju "duszy" dla filmu. Oddaje jego klimat, podkreśla kluczowe momenty, wyraża emocje. Można by wymieniać wiele zalet. Nie będę jednak się rozpisywać, a przejdę do konkretów. Panie i Panowie, oto - moim zdaniem - Master muzyki filmowej:

Hans Zimmer

 

Jest chyba jednym z najbardziej rozchwytywanych kompozytorów w przemyśle filmowym. Stworzył ścieżkę dzwiękową do takich hitów jak: "Gladiator", "Pearl Harbor", "Piraci z Karaibów", "Król Lew" czy "Incepcja". Odnoszę wrażenie, że to jeden z najbardziej utalentowanych i "płodnych" w pomysły ludzi w swojej branży. 


Powyżej fragment soundtracku z filmu "Holiday" autorstwa H. Zimmera



CHILLOUT - relax, take it easy.

Co, jak co, ale dobry chillout nie jest zły. W dzisiejszym zabieganym świecie, gdzie nikomu nie brak stresów, czasami po prostu trzeba się "wyłączyć". Spokojna, sącząca się z głośników muzyka, która poprawi nam nastrój jest nieraz "lekarstwem na całe zło". Moim ulubionym zespołem mieszczącym się w tym klimacie jest:

Zero 7


Pierwszy raz zetknęłam się z ich utworami, podczas oglądania filmu "Powrót do Garden State". Tak mnie urzekło, to co usłyszałam, że na stałe wpisałam ich na winampowską listę odtwarzania. Robiąc szybki rachunek vel podsumowanie: 9 lat ich słucham, a ich numery mają dla mnie tą samą świeżość. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Zero 7 współpracują z takimi ciekawymi wokalistami jak Sia Fuler, Jose Gonzales czy Sophie Baker.

Zero 7 "In the waiting line". Polecam!

MUZYKA KLASYCZNA - piękno bez słów.

Mogłoby się wydawać, że w erze dźwięków wytwarzanych komputerowo (nie jest żadną tajemnicą, że wielkie gwiazdy "podrasowywują" swoje głosy, np. Lana del Rey), muzyka klasyczna odchodzi do lamusa. Nie ma jednak potrzeby zbytnio uogólniać. Muzyka klasyczna znajduje rzesze zwolenników, a utwory, które się do niej zaliczają - choć nie utrzymują się na popularnych listach przebojów - są znane od wieków.
Jednym z mistrzów tego gatunku jest:

Antonio Vivaldi


Vivaldi słynie z "Czterech pór roku", a na dowód ciągłego zainteresowania wygrywanych w tym rytmie dźwięków niech posłuży przykład z życia wzięty ;) Nie dalej jak w zeszłym roku planowałam wybrać się do Filharmonii Bałtyckiej łasa na "Wiosnę", "Lato", "Jesień", "Zimę". Jakież było moje zaskoczenie, gdy miesiąc przed premierą wszystkie bilety zostały wyprzedane ;(

Pozostaje więc youtube:


POP - nie taki znowu straszny, jak go malują.

Muzyka pop często bywa kojarzona z kiczem i niezbyt wymagającymi słuchaczami. Ale czy ten stereotyp nie mija się z prawdą?
 Myślę, że tzw. pop niekoniecznie od razu musi trafić do szufladki pod tytułem: "tanie i mdłe". Na udowodnienie mojej tezy wybrałam chyba jeden z najpiękniejszych głosów w historii:

Whitney Houston


Whitney nie tylko mogła pochwalić się niesamowitą skalą głosu, ale także debiutem filmowym w przeboju kinowym "Bodyguard" u boku samego Kevina Costnera. To właśnie do tego filmu powstał światowy przebój: " I will always love you". Piosenkarce mimo spektakularnego sukcesu w życiu zawodowym, nie wiodło się w życiu prywatnym. Wszyscy wiemy o jej uzależnieniach oraz problemach z mężem- "|damskim bokserem". Gdy zeszłego roku doniesiono o jej śmierci, świat uświadomił sobie jak wielką stratę odniósł przemysł muzyczny. Tym niemniej, wkład jaki do tej pory wniosła Houston jest nie do przecenienia i jestem przekonana, że jej wspaniały głos jeszcze długo będzie rozchodził się wśród kolejnych pokoleń.


Któż tego nie kocha? ;) I will always love it ! :)